Szymon Drej
Profesor Stanisław Herbst stwierdził przed laty, że o Grunwaldzie wiemy z całą pewnością jedynie trzy rzeczy: że bitwa się odbyła, że miała miejsce 15 lipca 1410 roku oraz że zwyciężyły wojska Jagiełły i Witolda. Wszystko inne to tylko niepotwierdzone, naukowe hipotezy. Badania archeologiczne prowadzone przez lata na polach Grunwaldu i w ich okolicach również nie udzieliły ostateczny odpowiedzi na pytania do dziś nurtujące historyków.
Historia artefaktów i szczątków odnajdywanych na pobojowisku grunwaldzkim i w miejscach bezpośrednio związanych z bitwą (np. Dąbrówno, zdobyte i spalone przez wojska Jagiełły 13 lipca 1410 roku) sięga drugiej połowy XVIII stulecia. Z tego czasu pochodzą pierwsze wzmianki o przypadkowych znaleziskach, jakich dokonywano najczęściej podczas prac polowych i melioracyjnych. Już w 1783 roku F. S. Bock stwierdził, że nienaturalne wgłębienia w ziemi znajdujące się na południe od wsi Stębark mogą być śladami po pochówkach zabitych w walce wojowników. Prawdopodobnie te same wgłębienia pokazywano królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi IV, który odwiedził pola grunwaldzkie w 1842 roku i w symbolicznym geście podniósł tu chorągiew zakonu. Podczas tej wizyty podarowano mu podobno doskonale zachowany hełm typu litewsko-pruskiego, który miał zostać znaleziony na pobojowisku. Dziś nie możemy potwierdzić tych informacji. Hełm, przekazany przez Fryderyka Wilhelma pobliskiemu kościołowi w Mielnie, podobnie jak wiele archeologicznych zabytków odnalezionych przed drugą wojną światową, nie dotrwał do naszych czasów.
Pierwsze poważniejsze badania archeologiczne związane z bitwą pod Grunwaldem przeprowadzono dopiero w 1911 roku w stębarskim kościele. Wybrano miejsce, które według Roczników Jana Długosza, miało być zbiorowym grobem wielu znaczniejszych polskich i krzyżackich rycerzy. Niestety, w trakcie badań nie natrafiono na ślady pochówków, o których pisał kronikarz.
Pierwsze groby
Systematyczne badania archeologiczne pól Grunwaldu rozpoczęły się dopiero w 1958 roku w związku ze zbliżającymi się obchodami 550-lecia bitwy. Podjęte wtedy prace trwały z przerwami aż do roku 1990. Z początku dla władzy ludowej wykopaliska były niezwykle prestiżowe. Ministerstwo Obrony Narodowej udostępniło badaczom helikoptery, samochody, telefony polowe, płetwonurków i dało do tego jeszcze 160 żołnierzy do pomocy. W wyniku zwiadu powierzchniowego wytypowano wówczas 30 stanowisk. Wykopaliska prowadzono nie tylko na domniemanym obszarze pola bitwy z 15 lipca 1410 roku, tj. między wsiami Stębark, Grunwald i Łodwigowo. Postanowiono zbadać także szeroko rozumiane zaplecze bitewne: drogi dojścia obu armii na plac boju, w tym przede wszystkim spalone przed głównym starciem przez wojska polsko-litewskie miasto Dąbrówno, grodzisko krzyżackie w Gardynach, a także miejsca, gdzie część historyków lokalizowała obozy polsko-litewskie i krzyżackie.
Wśród wytypowanych do badań stanowisk na pierwszy plan wysuwały się okolice ruiny kaplicy pobitewnej, wystawionej w 1413 roku na polach Grunwaldu przez wielkiego mistrza Henryka von Plauena. Były one bowiem jedynym materialnym śladem, który mógł służyć za punkt odniesienia przy próbach rekonstrukcji samego przebiegu walk. Według szesnastowiecznej tradycji kaplica stanęła w miejscu śmierci Ulryka von Jungingena. Nowsze ustalenia, poparte odkryciami archeologicznymi, lokalizują w tym miejscu obóz wojsk krzyżackich. Nie wyklucza to oczywiście, że tam poległ wielki mistrz.
Badaniami terenowymi w okolicach kaplicy kierował Romuald Odoj z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Już na samym początku wykopalisk odkryto w przedsionku ruin grób sześciu poległych wojowników. Kolejną masową mogiłę odsłonięto wewnątrz samej kaplicy, przy jej południowym murze, zawierało ok. 30 ciał. Warto podkreślić, że były to szczątki mężczyzn w wieku od 25 do 50 lat. Ponadto pomiędzy kośćmi śródstopia jednego z ciał znaleziono żelazny grot strzały. Wiele ze znalezionych szkieletów nosiło wyraźne ślady urazów zadanych ostrymi narzędziami. Co ciekawe, badania wykazały, że duża część ciosów było zadanych od tyłu. Bardzo możliwe więc, że są to szczątki rycerzy, którzy po przegranej bitwie rzucili się do ucieczki i zostali zmasakrowani przez ścigające je oddziały. W każdym razie na pewno w kaplicy von Plauena odkryto pierwsze groby poległych w bitwie rycerzy.
Pytania i wątpliwości
Więcej pytań i wątpliwości przyniosły odkrycia kolejnych masowych mogił w dołach przylegających bezpośrednio do ruin kaplicy. Niektóre ze znalezionych tam szczątków nosiły bowiem ślady pochówku wtórnego i spalenizny. Prawdopodobnie na polach Grunwaldu odkrywano zwłoki poległych rycerzy jeszcze długo po bitwie. Ze względów higienicznych palono je wtedy i przenoszono na poświęconą ziemię. W sumie w trzech odnalezionych grobach odkryto szczątki ponad 130 osób, kilka pojedynczych kości końskich oraz bełt do kuszy.
Ostatni z masowych grobów odkryty w latach osiemdziesiątych XX wieku. Tym razem kopano w zachrystii kaplicy; odnaleziono tam zbiorową wtórną mogiłę zawierającą szkielety ok. 90 mężczyzn. Wiele z nich nosiło wyraźne ślady ciosów zadanych bronią białą. Co interesujące, na części znalezionych tam czaszek można było zauważyć ślady procesu zapalnego kości, co oznacza, że ranny żył jeszcze kilka godzin po otrzymaniu ciosu. Znajduje to pełne potwierdzenie w Rocznikach Jana Długosza, który pisał: [...] w obydwu wojskach, królewskim i pruskim, zginęło od ostrego zimna wielu pozostawionych na polu walki rannych, którzy mogliby żyć, gdyby ich stąd zabrano i otoczono opieką.
Nie ma wątpliwości, że w kaplicy von Plauena odnaleziono zbiorowe groby rycerzy poległych 15 lipca 1410 roku. Również duże nagromadzenie pochówków w tym właśnie miejscu, a zupełny niemal brak szkieletów na innych przebadanych stanowiskach w obrębie pól grunwaldzkich pozwala przypuszczać, że tam właśnie rozegrał się końcowy dramat całodziennej bitwy, czyli opisywane przez anonimową Kronikę konfliktu zdobycie obozu krzyżackiego, w którym poległych stwierdzono więcej niźli na całym pobojowisku. Jednak można zadać pytanie, czemu na polach Grunwaldu, gdzie zginęły tysiące ludzi, odkryto tak niewielką ilość masowych grobów? Otóż nie jest to sytuacja nadzwyczajna. Tylko wyjątkowo zdarza się natrafić na wielkie zbiorowe cmentarzysko. Np. badacze węgierscy, mimo szeroko zakrojonych badań archeologicznych w miejscu niezwykle krwawej bitwy pod Mohaczem (1526) odkryli szczątki zaledwie 220 poległych. Należy zatem przypuszczać, że grobów zbiorowych na polach grunwaldzkich jest bardzo dużo, ale ponieważ zazwyczaj są niewielkie (od kilku do kilkunastu pochówków) trudno je odnaleźć. Polegli wojownicy nie byli przenoszeni do dużych wspólnych mogił – grzebano ich w miejscach, w których zginęli.
Rzeź w Dąbrównie i Ulnowie
Oprócz kompleksowych badań pobitewnej kaplicy i licznych stanowisk na polach Grunwaldu w latach 1958–1990 kopano także w miejscach, które zostały poświadczone w źródłach jako obszary działań wojsk polsko-litewskich. Dlatego archeolodzy powrócili do Stębarka, w którym już niemieccy badacze próbowali w 1911 roku odnaleźć w obecnym kościele mogiłę rycerską. Niestety i tym razem prace nie przyniosły efektów. Nie zaprzecza to jednak ani świadectwu Długosza, według którego ciała poległych pochowano w drewnianym kościele w Tymbarku, ani Kronice konfliktu, gdzie czytamy, że zwłoki pogrzebano w pewnym kościele w pobliżu miejsca bitwy. W 1410 roku kościół stębarski był drewniany, obecny powstał dopiero w roku 1681. Ponadto w trakcie działań wojennych Stębark został zniszczony. Niewykluczone więc, że dzisiejszy kościół stoi w zupełnie innym miejscu niż średniowieczny, a groby rycerskie wciąż czekają na swego odkrywcę.
Jednym z najlepiej udokumentowanych epizodów związanych z działaniami zbrojnymi toczonymi przed 15 lipca 1410 roku jest historia Dąbrówna. Miasto zostało zdobyte i spalone przez wojska Jagiełły, które następnie wycięły w pień jego mieszkańców. Ten mord ze zgrozą opisuje zarówno Długosz, jak i Kronika konfliktu. Źródła nie są jednak zgodne, kto wydał rozkaz ataku. W Kronice konfliktu, w tym przypadku bardziej wiarygodnej, bo spisanej przez naocznego świadka wydarzeń (być może samego Zbigniewa Oleśnickiego), czytamy, że to król nakazał zdobyć obwarowane miasto. Z kolei Długosz twierdzi, że stało się to wbrew woli Jagiełły. Prawdopodobnie kronikarz po prostu stara się zdjąć z barków monarchy odpowiedzialności za śmierć niewinnych mieszkańców, z których część spłonęła żywcem w podpalonym kościele.
W sierpniu 1959 roku przebadano stojący w pobliżu Dąbrówna krzyżacki gródek strażniczy oraz założono wykopy sondażowe w samym mieście. Obydwie lokalizacje potwierdziły informacje z kronik. Natrafiono na liczne ślady ogromnego pożaru, który w średniowieczu zniszczył Dąbrówno. Miasto co prawda paliło się już wcześniej, jednak odnalezienie przy pokładach zgliszczy trzech bełtów do kuszy pozwala przypuszczać, że są to ślady pożogi właśnie z 13 lipca 1410 roku. Nie znaleziono natomiast w Dąbrównie grobów pomordowanej ludności cywilnej.
Podobne mogiły znaleziono w Ulnowie i jest to chyba najbardziej wstrząsające znalezisko archeologiczne związane bezpośrednio z Grunwaldem. Miejscowość leży w odległości kilkuset metrów od jeziora Łubień, nad którym prawdopodobnie rozbiły obóz wojska króla Władysława Jagiełły. Już w 1908 roku, podczas prac budowlanych, natrafiano tam na ludzkie szczątki. Rozpoczęte w 1959 roku badania w pełni potwierdziły przypadkowe odkrycia z początków XX wieku. Mimo, że eksploracji poddano jedynie część cmentarzyska, odkryto aż 73 szkielety, w tym liczne szczątki kobiet i dzieci. Nie pochowano ich na cmentarzu parafialnym, lecz tam, gdzie zastała ich okrutna śmierć – czaszki i kości nosiły wyraźne ślady urazów zadanych bronią białą. Charakterystyczne w przypadku tych szkieletów były liczne nacięcia na kościach długich, szczególnie rąk. Prawdopodobnie bezbronna ludność cywilna odruchowo zasłaniała się od cięć zadawanych im mieczami i toporami.
Odkrycie z Ulnowa, Dąbrówna i Stębarka rzucają nowe światło na pokutujący, zwłaszcza w kulturze popularnej, mit o okrutnych Krzyżakach i szlachetnych rycerzach polskich walczących ramię w ramię z równie rycerskimi Litwinami. Badania archeologiczne w pełni potwierdzają świadectwo Długosza, który choć stara się uwolnić Władysława Jagiełłę od odpowiedzialności za rzeź ludności cywilnej, nie posuwa się jednak do kłamstw czy fantazjowania i rzetelnie podaje informacje o tragicznej śmierci mieszkańców Dąbrówna. Twierdzi również, że na samo pole bitwy król dotarł przemierzywszy odległość dwóch mil, na której płonęły wsie wrogów.
Militaria
Na zakończenie należy wspomnieć o odnajdywanych na polu bitwy militariach. W sumie w latach 1958 – 1990 odnaleziono 46 fragmentów broni, z których 28 zostało uznanych za pozostałości po bitwie grunwaldzkiej. Są to m.in. topory (określone jako ciesielskie), dziesięć grotów bełtów, pięć grotów strzał, jeden grot oszczepu, dwa fragmenty broni siecznej, dwie kule działowe, sześć fragmentów rękawic pancernych oraz dwie kule broni ręcznej. Te ostatnie świadczą o tym, że pod Grunwaldem używano ręcznej broni palnej, co nie zostało odnotowane w żadnym z dostępnych nam źródeł. Spośród wymienionych znalezisk aż 24 pochodziły z wykopalisk w kaplicy pobitewnej lub z jej najbliższego otoczenia. To kolejny dowód na to tezę o lokalizacji w jej pobliżu obozu wojsk zakonnych i niezwykle krwawym charakterze ostatniej fazy batalii.
Czytelnik nieobeznany ze specyfiką archeologii pól bitewnych może zapytać, czemu na polu jednej z największych bitew średniowiecznej Europy znaleziono tak niewiele militariów. Odpowiedź jest stosunkowo prosta: po bitwie, a nawet w jej trakcie, z poległych rycerzy zdzierano dosłownie wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Dzięki temu przynajmniej w pewnym stopniu pozostali przy życiu rekompensowali sobie koszty udziału w kampanii. Nie oszczędzano nawet najwyższych dostojników wrogiej armii. Świadczy o tym sytuacja, jaka miała miejsce po śmierci rycerza Dypolda Köckeritz, który legł w starciu z królem Władysławem Jagiełłą. Jeszcze w obecności monarchy, piesi ściągnęli z niego zbroję i pozbawili łupów. Podobnie postąpiono z samym wielkim mistrzem – niejaki Jurga, sługa rycerza Mszczuja ze Skrzynna, zdarł z niego złoty pektorał oraz całą zbroję. Kiedy rycerze odpoczywali po bitwie, ich służba pilnie penetrowała pobojowisko, zagarniając, zgodnie z obyczajem, broń, zbroje i odzież poległych. To, czego nie zabrały zwycięskie wojska, padło następnie łupem okolicznej ludności, która przybywała często nawet z dość odległych miejscowości aby pozbierać cenne resztki. Zapewne dlatego największą grupę odnalezionych zabytków stanowią groty strzał i bełty od kusz, które były tanim, produkowanym masowo elementem uzbrojenia.
Badania archeologiczne prowadzone przez kilkadziesiąt lat na terenie pól grunwaldzkich i w ich okolicach ani nie rozwiały wątpliwości na temat bitwy, ani nie przyniosły spektakularnych odkryć. Mimo to dzisiejsza wiedza o przebiegu batalii bez tych kompleksowych prac byłaby znacznie uboższa. W tym roku zakończył się drugi sezon wykopalisk na polach grunwaldzkich; badacze znaleźli kolejne ciekawe i cenne artefakty. Jednak prace archeologiczne z pewnością należy kontynuować, gdyż nie przebadano jeszcze wielu interesujących miejsc. Tylko w ten sposób będziemy w stanie wyjaśnić wątpliwości dotyczące tego wspaniałego zwycięstwa.
Szymon Drej, historyk, dyrektor Muzeum Bitwy pod Grunwaldem w Stębarku
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.